Tematowi demakijażu i oczyszczania cery planuję poświęcić udzielny post, bo ostatnio zwróciłam uwagę, że kilka tricków zmieniło ten etap pielęgnacji z niemiłego obowiązku na przyjemny rytuał.
Przez długo czas, bo chyba około roku używałam Philosophy purity foaming gel. To był jeden z produktów idealnych, bo mogłam nałożyć go na twarz bez uprzedniego zmywania makijażu innym produktem, i myjąc twarz zmyć także cały makijaż. Nie cierpię zabawy z wacikami i po prostu zmywam makijaż za jednym zamachem. Jednak po tak długim czasie po prostu musiałam spróbować czegoś nowego. Wpadło mi w ręce kilka produktów, jednak żaden nie był tym idealnym. Dwa miesiące temu znajoma, która jest konsultantką The Body Shop namówiła mnie na ich masełko. Poszperałam w internecie, opinie okazały się być całkiem pozytywne więc w sumie nie miałam nic do stracenia oprócz kilku funtów. No i przyszła paczuszka :D Zacznijmy ad analizy tego co sama po kolei analizowałam otwierając paczkę.
Opakowanie
metalowa puszka o pojemności 90 ml
Obawiałam się, że będzie ciężko ją odkręcam w szczególności mokrymi dłońmi, jednak nic takiego nie ma miejsca. Opakowanie jest solidne a produkt z łatwością można nabrać palcami.
Konsystencja/zapach
Konsystencja jest dokładnie taka sama jak w przypadku oleju kokosowego. Stała, miękka a po kontakcie ze skórą zmienia się w olejek. Zapachu nie umiem opisać, ale nie jest to typowy rumianek. Jest delikatny i przyjemny.
Aplikacja/ działanie
Olejek nabieram palcami i nakładam bezpośrednio na twarz. Rozprowadzam podobnie jakbym nakładała krem. Masuję okrężnymi ruchami zmywając cały makijaż wraz z makijażem oczu. Może powinnam najpierw zrobić demakijaż oczu aby nie mazać tuszu i cieni, jednak idę na łatwiznę i zmywam wszystko na raz. Masełko nie pozostawia mgły na oczach, co miało miejsce w przypadku chociażby olejku L'Oreal 15 Second Miracle Cleansing Oil. Kiedy już cały makijaż mam rozpuszczony, olejek zmywam ściereczką zamoczoną w ciepłej wodzie. Kiedyś używałam takich małych ręczniczków do twarzy, jednak codzienne pranie ich było zmorą. Niedawno odkryłam ściereczki TanDe. Uwielbiam ją <3
Masełko możemy także zmyć wodą. To było dla mnie zaskoczenie, bo byłam pewna, że nie da się zmyć olejku wodą, a ten zmywa się świetnie zarówno ciepłą jak i letnią wodą.
Makijaż zmywa idealnie, nie ma konieczności powtarzania demakijażu. Nie zostawia także tłustej warstwy na skórze, nie zapycha i nie podrażnia. Jestem nim zachwycona i to jest właśnie mój idealny produkt do demakijażu.
Skład
Ethylhexyl Palmitate, Synthetic Wax, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Olea Europaea Fruit Oil/Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Butyrospermum Parkii Butter/Butyrospermum Parki (Shea) Butter, Caprylyl Glycol, Tocopherol, Parfum/Fragrance, Aqua/Water/Eau, Linalool, Limonene, Helianthus Annuus Seed Oil/Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Anthemis Nobilis Flower Extract, Citric Acid
W cenie regularnej masełko kosztuje 13 funtów, jednak jak już kiedyś wspominałam, bardzo często można kupić je w promocjach u konsultantek firmy.
Odnalazłam swój idealny produkt do demakijażu, i jeśli lubicie takie masełka/olejki to naprawdę polecam Wam wypróbowanie go. Podejrzewam, że będzie to jeden z nielicznych produktów, do którego będę wracać :) Macie swoje ulubione produkty tego typu? Czym najchętniej zmywacie makijaż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz